Dnia 14 listopada 2012 r. w I Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Jana III Sobieskiego w Wejherowie miał miejsce wykład panów Rafała Dębskiego i Dariusza Domagalskiego na temat etosu rycerskiego. Brały w nim udział klasy humanistyczne i prawnicze, dla których była to okazja uzupełnienia wiedzy, rozwijania zainteresowań humanistycznych. Leżące na stołach prawdziwe miecze oraz grafika prezentacji multimedialnej zapowiadały ciekawe, dwugodzinne spotkanie z przeszłością.

02 11

Pierwszym z celów prezentacji było wyjaśnienie samego terminu rycerz (niem. ritter - jeździec, hiszp. caballero, franc. chevalier). Ciekawym spostrzeżeniem było, że to właśnie koń czynił człowieka rycerzem, a nie miecz, tarcza bądź herb. Ponadto etos rycerski to termin używany dopiero w romantyzmie. Tak naprawdę wojownicy z różnych państw przekazywali z pokolenia na pokolenie wzorce zachowań, które powinni mieć młodzi. Były to między innymi dbanie o biednych, ochrona wybranej damy. Jednak większość cech współcześnie kojarzonych z rycerzem występowało w niektórych miejscach pod różnymi nazwami.

Początkowo wielkimi bitwami opisywanymi w różnych dziełach poetyckich były potyczki maksymalnie 100 - 200 ludzi, trwające do trzydziestu minut. Spowodowało to niemałe zdziwienie, gdyż większość osób była przyzwyczajona do "filmowych wojen".

Podstawową jednostką militarną była drużyna. Stanowiła straż przyboczną wodza, który miał obowiązek ją utrzymywać. Jej członkowie byli swego rodzaju najemnikami. Jedna z największych i najbardziej znanych drużyn istniała w Polsce za czasów panowania księcia Mieszka I i późniejszego króla Bolesława Chrobrego.

Wykładowcy zręcznie używali ciekawostek i śmiesznych faktów przeplatając je porcjami historycznego materiału. Jedną z rzeczy, która rozbawiła, była na pewno wiadomość, że po wyjeździe woja, damą zajmował się trubadur, który musiał ją w odpowiedni sposób rozweselać, mówiąc o romansach, a nie jak sądzono o mężnych bohaterach. Pojawiały się różne, ciekawe hipotezy takie jak ta, że Mieszko I miał pochodzić od Wikingów, lecz po odpowiednim przedstawieniu argumentów, została ona obalona. Po wyjaśnieniu stwierdzenia "pospolite ruszenie" został przedstawiony sposób walki na zachodzie i wschodzie. Państwa leżące bliżej Atlantyku najczęściej bez żadnego planu, powolnym marszem docierały do prowincji, które chciały złupić. Obrona takiego miejsca polegała na zebraniu sił do jednej twierdzy. Taktyka ta często okazywała się skuteczna, gdyż napastnicy nie mogąc przełamać obrony, nudzili się ciągłą walką i woleli wrócić do swoich żon. Bitwy na wschodzie były tego całkowitym przeciwieństwem. Władcy na kilkanaście dni przed potyczką tworzyli szczegółowe plany ataku, wysyłali licznych zwiadowców, a ich kampania trwała bardzo długo. Później wykładowcy zajęli się przeanalizowaniem bitwy pod Grunwaldem między Zakonem Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie a połączonymi wojskami Polski i Litwy. Użyto do tego wielu schematów, map oraz rycin przedstawiających różne strategie. Ostatnie posunięcia walczących były omawiane, gdy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec tej "lekcji".

Uważam, że gdyby była taka możliwość, uczestnicy wykładu z przyjemnością słuchaliby dalej. Liczne schematy, znakomita oprawa graficzna, wiele śmiesznych dopowiedzeń, a także kunszt wypowiedzi zdały egzamin. Mity dotyczące epoki średniowiecza zostały obalone, a żywa lekcja historii uświadomiła wiele prawd młodym miłośnikom historii. Ukoronowaniem wykładu była możliwość zapoznania się bliżej z budową i rodzajem przyniesionych przez panów mieczy. Mamy nadzieję, że w przyszłości takie spotkania będą kontynuowane

Szymon Rudźko, 2a